Sense8 – sezon 3 – recenzja konkursowa użytkownika thrawnad

Facebooktwitter

nflixpl-konkurs-wakacyjny-2017-2-2-chmuraZapraszamy do przeczytania drugiej nagrodzonej recenzji:

Serial Sense8 miał swoją premierę na platformie Netflix w 2015 roku. Zdecydowanie nie porwał krytyków, w zamian jednak ujmując widzów. Z miejsca zyskał wierne rzesze fanów, którzy w tamtym momencie jeszcze nie mogli wiedzieć, że w 2017 roku przyjdzie im udowodnić swoje przywiązanie do tej oryginalnej, nieszablonowej produkcji. Zagmatwana, pełna zwrotów opowieść o sensatach nie jest pozbawiona wad, nigdy nie była. Zarzuty, zresztą uzasadnione, spadały na siostry Wachowski i Josepha Michaela Straczynskiego (tak, to scenarzysta i twórca polskiego pochodzenia).

Zbytnie eksponowanie wątków homoseksualnych (zwłaszcza w pierwszej serii), nierówna i przeciągana akcja, chwilami powielanie stereotypów, z którymi przecież Sense8 starał się walczyć. Jednocześnie ogromna praca nad postaciami, właściwy dobór aktorów, emocje umiejętnie podsycane widokami autentycznych miejsc oraz starannie wyselekcjonowaną muzyką. Wszystko to znamy z dwóch pierwszych serii jednej z najbardziej charakterystycznych produkcji Netflixa.

Potem nagle wszystko się skończyło. Dosłownie w najlepszym i jednocześnie najgorszym możliwym momencie. Netflix ogłosił kasację serialu, choć zakończenie drugiego sezonu tak naprawdę niczego nie wyjaśniło, zostawiając widzów jedynie z zapowiedzią czegoś, na co liczyli od samego początku.

Fani, zdaje się podbudowani wypowiedzią Willa (Brian J. Smith) skierowaną do Whispersa, odpowiedzieli platformie dokładnie w tym samym tonie: „Chcesz wojny? Damy ci wojnę”. Petycje, komentarze, maile, oceny, tweety i tagi. Wszystko to doprowadziło do tego, że ujrzeliśmy odcinek specjalny, który zamknął wszystkie najważniejsze wątki serialu, który udowodnił, że ostatecznie to widzowie mają ostatnie słowo.

Najważniejsze pytanie brzmi: czy fani będą rozczarowani po obejrzeniu najnowszej produkcji?

Zapewne częściowo tak. Odcinek, nawet ciut dłuższy i ubrany w bardziej filmową formę, nie zachował rytmu właściwego dla dwóch wcześniejszych sezonów. Zabrakło przestrzeni na powolne budowanie napięcia, wyrafinowane gry na emocjach widzów. Została akcja i uczuciowa karuzela. Pod tym względem najłatwiej porównuje się rzeczony odcinek z ostatnim kwadransem drugiej serii. Tak prędkim, że niektórzy oglądali go kilka razy, żeby w ogóle zrozumieć, co się wydarzyło. Tu jest tylko trochę wolniej, co jednych zachwyci, a innych z pewnością zirytuje.

Choćby Doona Bae (Sun Bak) dwoiła się i troiła w karkołomnych choreografiach walk, a Max Riemelt (Wolfgang Bogdanow) czarował wszystkich jak przystało na niegrzecznego chłopca, który nie boi się ubrudzić sobie rąk, takie podsumowanie to droga na skróty. Historia sensatów zostawiła nas z niedosytem, który nie każdy będzie chciał i potrafił zaakceptować. Jednocześnie, co trąci paradoksem, takie – skrócone i poniekąd wymuszone – rozwiązanie serialu wydaje się niesamowicie spójne z jego przesłaniem: nie ma rzeczy niemożliwych, nie ma jednej normy, nie istnieją żadne ograniczenia, na które sam sobie nie pozwolisz.

Sense8 udowodniło oto, że skasowany serial, może być naraz skasowany i zamknięty przyzwoitą kontynuacją. To zdecydowana kropka na końcu opowieści, a nie zdanie urwane w połowie, bo ktoś uznał liczby i słupki oglądalności za nie dość satysfakcjonujące (opłacalne?).

Wciąż porywająca praca ujęciami, nastrojowa i pasująca do scen muzyka, dbałość o detale. Od strony technicznej i realizacyjnej zadbano o zakończenie pod każdym względem.

Można narzekać, że zrobiono tylko tyle, że zmarnowano potencjał, że potraktowano widzów jak zło konieczne (macie już to swoje zakończenie, tylko łaskawie milczcie), ale po prawdzie, wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest lepsze od ciągnięcia serialu na siłę, aż nagromadzenie dłużyzn, nudy i nieścisłości osiąga jakąś ogromną masę krytyczną, wszystko pęka, a ludzie zachodzą w głowę, kto to w ogóle jeszcze ogląda… Wiemy, że wielu produkcjom nie udało się uciec od takiego efektu rozmiękczenia naprawdę imponującego materiału wyjściowego. Tym bardziej cieszy, że Sense8 twardo ustał na swoich fundamentach. Szósty zmysł wyszedł z mody, niech żyje ósmy zmysł! Idźcie, powiedzcie swojej gromadzie, że daliśmy radę.

 

Gratulujemy!

 

KOMENTARZE:

Dodaj komentarz

Loading Disqus Comments ...
banner